Co wspólnego ma cloud computing z reklamami w telewizji?

Tradycyjna telewizja uginając się pod naporem usług streamingowych czy pey-per-view powoli odchodzi do lamusa. Naszymi ekranami rządzi content dostarczany przez Internet a sposób w jaki korzystamy (jeśli już korzystamy, w świetle wzrostu popularności innych „ekranów”) z odbiorników telewizyjnych zmienił nie tylko doświadczenie widza ale i sam produkt.

Dzisiejszy smart TV to już nie „okno na świat”, którego treść i doświadczenie projektuje dla nas ktoś inny, przysłowiowy „Wielki Brat” zza konsolety reżyserki czy biurka właściciela kanału TV ale wolność i swoboda indywidualnego kształtowania odbieranego medium. Nie chcesz oglądać wiadomości pisanych ręką lobbystów jednego czy drugiego skrzydła sceny politycznej? Nie lubisz sportu albo amerykańskich komedii? Dzięki contentowi via Internet sam zaprojektujesz swoje audycje i już nigdy więcej nie będziesz zmuszony obcować z czymś, czego nie akceptujesz.

Przerwie na reklamę dziękujemy!

Zwolennicy nowych rozwiązań pokusili się nawet o wyliczenie, ile reklam skali roku oszczędza nam Netflix. Bo przecież nic tak nie denerwuje jak blok reklamowy pojawiający się dokładnie w momencie najważniejszej sceny filmu czy kluczowego dialogu bohaterów naszego serialu, prawda?

Wg danych marki, jej przeciętny użytkownik korzysta w ciągu dnia z 1,5 godziny usługi. Odpowiedź na pytanie czy to dużo czy mało jest subiektywna, ważne że w ciągu miesiąca oznacza to 45 godzin przed ekranem. Ile zaś reklam jest w ciągu godziny w tradycyjnych kanałach telewizyjnych? Uśredniając na każde 60 minut emisji przypada 15 minut komunikatów promocyjnych (z tego zestawienia wykluczone są oczywiście komunikaty product placement w samej treści audycji).

Zestawiając te dwie dane ze sobą otrzymujemy imponujący wynik 130 godzin reklam, których rocznie NIE ZOBACZYMY. 130 godzin informacji o papierze toaletowym, tabletkom na zimne nogi czy nowej rewolucyjnej cenie musztardy.

Szanuj czas i pieniądze

Netflix szanuje i optymalizuje nie tylko czas swoich odbiorców, ale i własne zasoby. Firma, oferując jedną z bardziej innowacyjnych usług dostępnych szerokiemu konsumentowi, jest też wielkim orędownikiem wykorzystania cloud computingu. Już w 2008 roku, trapiona kłopotami ze stabilnością własnych rozwiązań sprzętowych, zdecydowała się na migrację do chmury obliczeniowej. Ta konsekwentnie realizowana strategia swoje zwieńczenie miała w ubiegłym tygodniu. Jak doniósł Wall Street Journal, Netflix zamknął ostatnią własną serwerownie.

Czy to oznacza jednak, że wszystkie jego zasoby są w chmurze? Nie. Netlifix może nie biega już z kablami wokół serwerów, ale wciąz posiada ich dużo w ramach własnej sieci CDN.

Ponieważ core biznesu Netflix to dostarczanie tych samym treści do olbrzymiej ilości odbiorców na całym świecie, są one przechowywane w cache’ach rozsianych w lokalizacjach jak najbliższych odbiorcy, tak by dotarły do niego najszybciej jak to możliwe. To też przykład strategicznego myślenia brandu: firma nie buduje własnych centrum danych dla CDN-ów, tylko korzysta ze wsparcia outsourcingu i sprawdzonych dostawców usług.

Ktoś może uznać to za dowód na to, że porzucenie własnych serwerowni nie zawsze redukuje liczbę metrów kwadratowych przeznaczonych na sprzęt IT firmy. To prawda. Prawdą też jest, że usługi Netflix są płatne i bez poniesienie tego kosztu nie oszczędzimy sobie 130 godzin reklam rocznie.

Strategiczne wybory

Wybór strategii outsourcingu IT w  przypadku Netflix to po pierwsze decyzja o oszczędności nie metrów kwadratowych, tylko kosztów ich budowy, utrzymania i modernizacji. W kalkulacji Total Cost of Ownership wymiar finansowy takiego wyboru jest oczywisty i wymierny. Po drugie taka decyzja pozwala skupić się firmie na tym co dla niej najważniejsze. W wypadku Netflix na zmianie zachowań konsumentów i dostarczaniu im oczekiwanej wartości – lepiej dopasowanego, ciekawszego i niezaśmieconego reklamami kontentu. I przekonaniu ich, że kilka dolarów abonamentu jest warte więcej niż 130 godzin rocznie straconych przez „darmową” telewizję.