Polska. Czy to kraj dla jednorożców? 

Wojciech Stramski, CEO Beyond.pl

Oto jeden z najczęściej poruszanych problemów w kwestii startupów – dlaczego wciąż nie ma polskiego jednorożca? Warto jednak zadać sobie inne pytanie. Co zrobić, żeby takiego się dorobić?

W naszej świadomości utrwaliła się wizja sukcesu rodem z Doliny Krzemowej. Oto młody przedsiębiorca wpada na innowacyjny pomysł, buduje w garażu przełomowe rozwiązanie, zakłada portal społecznościowy, itd. Później dostrzega go fundusz inwestycyjny lub anioł biznesu, który zapewnia potrzebny do rozwoju zastrzyk gotówki. Firma błyskawicznie rozwija się, aż w końcu jej wartość przekracza miliard dolarów. Staje się tzw. jednorożcem.

Lada moment tego rodzaju historie mogą zacząć kojarzyć się ze Starym Kontynentem. Według popularnej platformy biznesowej Crunchbase, finansowanie typu venture w Europie w pierwszej połowie 2021 roku przekroczyło wartość 59 miliardów dolarów. To więcej niż w całym poprzednim roku. Jeśli spojrzeć na to szerzej, to europejskie startupy zgarniają już 1/5 globalnego finansowania.

Czy niedługo zobaczymy nowe, europejskie jednorożce? Jakie modele rozwoju, a przede wszystkim finansowania, mogą pomóc zrealizować marzenia o sukcesie innowacyjnych technologii znad Wisły? Czy główną rolę odegrają programy wsparcia, zarówno te znane jak BRIdge Alfa czy InCredibles, jak i nowe, jak Startup Your Tech? A może warto poszukać nisz i wyjątkowości w specyfice działalności polskich firm IT?

Inwestowanie po polsku

W światowym rankingu CBInsights możemy znaleźć jednorożce z takich państw jak Litwa, Łotwa czy Czechy, które „dorobiły się” po jednej takiej spółce. Dla porównania: Niemcy mogą pochwalić się aż 18 jednorożcami. Polska w tym rankingu nie ma ani jednego przedstawiciela o miliardowej kapitalizacji. Jasne, można powiedzieć, że Niemcy dysponują znacznie bogatszym rynkiem i większym dostępem do kapitału, co siłą rzeczy przekłada się na sukces startupów. Tylko czy to tłumaczy aż taką przepaść? Skoro posiadamy ponad dwa razy więcej obywateli niż Czechy, Litwa i Łotwa łącznie, to dlaczego w tej „rywalizacji” przegrywamy aż trzy do zera?

Niestety, większość Polaków nie lubi ryzykować, inwestować i wcale nie marzy o jednorożcach. Jeśli chodzi o finanse, jesteśmy wyjątkowo konserwatywni. W Polsce zgodnie z badaniami Kantaru zaledwie 16% z nas ulokowało środki w akcjach lub w funduszach inwestycyjnych 
i 13% w polisach na życie. Wolimy inwestować w nieruchomości i trzymać pieniądze w gotówce lub w banku. Porównajmy te wyniki z państwem, które przoduje w „produkcji” jednorożców. W USA statystycznie 55% gospodarstw domowych posiada akcje i udziały w różnego rodzaju funduszach (dane instytutu Gallupa). Jak widać, chodzi nie tylko o ilość pieniędzy, ale i o to co się z nimi robi. O kulturę inwestowania i rozwoju biznesu, która u nas nie miała jak i kiedy się wykształcić. Wyjątkiem są niektóre ośrodki, takie jak Wielkopolska, która choć historycznie jest uprzywilejowana, to i tak daleko jej do krajów zachodnich mających przez stulecia znacznie lepsze warunki do rozwoju.

Prawda jest taka, że w biznesie Polacy cenią przede wszystkim spokój, stabilność i bezpieczeństwo. I co ciekawe, dotyczy to także młodych, innowacyjnych biznesów, które powinny mieć w DNA szybki rozwój. Z raportu fundacji Startup Poland wynika, że polscy startupowcy odczuwają zadowolenie na podobnym poziomie, niezależnie od tego czy przychody firmy w skali półrocznej dochodzą do 100, 200 czy 500 tysięcy złotych. Dlaczego? Przedstawiciele fundacji stwierdzili, że dla wielu przedsiębiorców startup wiąże się z wygodnym stylem życia. Celem nie jest spektakularny wzrost, a stałe wynagrodzenie i ciekawe zajęcie. Do tego nie mamy potrzeby wychodzenia na nowe rynki. Aż 60% polskich startupów nie świadczy usług dla żadnego klienta zagranicznego.

Dodatkowo nie patrzymy perspektywicznie. W momencie szybkiego rozwoju i sukcesu, bardzo szybko ulegamy pokusie spieniężenia biznesu. Nie ma u nas kultury budowania wartości firm w perspektywie nie kilku, ale co najmniej kilkudziesięciu lat. Ale jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego nie stworzyliśmy jeszcze w Polsce jednorożca. To podejście do technologii. Większość firm nie postrzega dostępnych innowacji jako szansy na szybszą ekspansję. Głównie patrzymy na technologię przez pryzmat kosztów i potencjalnych oszczędności, wstrzymując lub przesuwając w czasie decyzję o wdrożeniu.  W ten sposób tworzy się zamknięte koło: co z tego, że startup tworzy technologię niekiedy bardzo innowacyjną, skoro nie ma na nią lokalnego rynku zbytu, a na rynek zagraniczny nie wychodzą?

Choć w ostatnim czasie dominuje narracja o szybkim przyśpieszeniu cyfryzacji, dotyczy to głównie dużych firm. Według PMR, 14% polskich przedsiębiorców nie chce w ogóle przeprowadzać transformacji cyfrowej, ponieważ nie zna lub nie rozumie możliwości, jakie ona daje. Jako biznes, jesteśmy jednym z najpóźniej wdrażających rozwiązania IT państw Unii Europejskiej. Szczególnie mniejsze podmioty boją się zmian. Ale jest też i druga strona medalu. Jako inwestor z jednej strony i prezes firmy technologicznej z drugiej, wielokrotnie widziałem w jaki sposób startupy gubią się w labiryncie dostępnych rozwiązań technologicznych i marnują pieniądze na technologie, które stanowią lwią część ich wydatków zamiast przeznaczać większą część pozyskanych pieniędzy od inwestorów na komercjalizację. W tej sytuacji trudno się dziwić, że polski jednorożec jeszcze nie istnieje. Mamy z jednej strony brak zrozumienia technologii ze strony potencjalnych odbiorców, z drugiej brak wiedzy jak z niej efektywnie korzystać by stworzyć łatwo skalowalne rozwiązanie wśród twórców młodych firm.

Złe podejście?

Dobra wiadomość jest taka: nie każdy model rozwoju musi opierać się na gwałtownym wzroście i globalizacji realizowanym z jednego miejsca. Możemy się specjalizować w tym na czym się znamy i do czego jesteśmy dobrze przygotowani. Dobrym przykładem może być Izrael, mający bardzo rozwinięte zaplecze technologiczne i doświadczenie w tworzeniu światowej klasy rozwiązań. Podejście tamtejszych młodych przedsiębiorców jest odmienne. Technologie tworzy się na miejscu i w momencie, gdy się je gruntownie przetestuje, realizuje się wielki skok: pozyskuje finansowanie, często w USA. Co ważne, najczęściej z takich funduszy, które dysponują nie tylko pieniędzmi, ale i siecią kontaktów. Następnie biznes i wszystkie funkcje związane z jego komercjalizacją tj. marketing i business development przenoszony jest za ocean. Ale, co bardzo istotne, R&D, czyli dział rozwoju technologii, pozostawiany jest w Izraelu.

Może zatem, zamiast szukać magicznego środka by stworzyć jednorożca od zera, warto, póki co, skoncentrować się na rozwoju tych obszarów, w których radzimy sobie coraz lepiej, oswajać się z technologiami i wykorzystywać zewnętrzne centra kompetencji wiedzy dotyczące komercjalizacji, by stworzyć firmę o miliardowej kapitalizacji? Takie podejście może okazać się bardzo zyskowne i rozsądne.

W Polsce od lat potrafimy skutecznie i bardzo porządnie realizować zlecone zadania i projekty wymagające wysokich kompetencji. Zwłaszcza w branży IT jesteśmy w stanie zapewniać rozwiązania na absolutnie światowym poziomie, świadcząc zachodnim firmom coraz bardziej zaawansowane usługi. Mamy jedne z najbezpieczniejszych centrów danych w Europie – według firm analitycznych, takich jak np. PMR, popyt na ich moc obliczeniową do 2025 wzrośnie aż dwukrotnie. Mamy świetnie rozwinięte zasoby łączności – jesteśmy bardzo blisko Europy Zachodniej, czyli dużego rynku zbytu. Z kolei polskie software house’y, obok dostarczania linijek kodu, coraz częściej świadczą usługi doradcze i można odnaleźć je w czołówkach światowych rankingów, takich jak The Clutch.

W efekcie coraz więcej zagranicznych podmiotów chce u nas inwestować. W tym m.in. tacy giganci jak Microsoft czy Google. Co więcej, stopniowemu wzrostowi i współpracy z większymi, zagranicznymi podmiotami, sprzyja aktualna sytuacja międzynarodowa.

Odchodzenie od globalizacji

W ostatnim czasie konflikty polityczne i handlowe na linii Chiny—USA pogorszyły relacje między Zachodem a Państwem Środka. Inne kraje, w tym Indie, borykają się z różnymi wyzwaniami i nie są w stanie zastąpić Chin. Z tego powodu wielu dużych producentów reorganizuje swoją logistykę i przenosi produkcję oraz usługi w bliższe regiony. Chęć skrócenia globalnych łańcuchów dostaw i nowe podejście do bezpieczeństwa mogą sprawić, że przedsiębiorcy i firmy w naszym regionie staną się atrakcyjniejsze dla międzynarodowego biznesu. Pod warunkiem jednak, że te będą inwestować w technologie. Bo możemy być pewni, że produkcja wróci do Europy z Chin, ale będzie bazować na robotach i sztucznej inteligencji. Jeżeli my chcemy być dla krajów Zachodu partnerem, musimy sami zainwestować we wdrażanie tego typu rozwiązań.

Polska posiada znacznie więcej atutów niż tylko niskie ceny.  Naprawdę nie powinniśmy się niczego wstydzić. Nie bez powodu jeszcze przed pandemią JP Morgan, Revolut czy Duco, przeniosły w wyniku Brexit’u swoje siedziby właśnie do naszego kraju. Należy to wykorzystać, stopniowo inwestować w technologie i oferować usługi zachodnim partnerom na coraz wyższym poziomie łańcucha wartości. To naturalny krok na drodze do awansu gospodarczego i tworzenia jednorożców.

Warto wspomnieć, że Europa modernizuje się i przeznacza potężne środki między innymi na rozwój infrastruktury. Chociażby z Funduszu Odbudowy Polska ma otrzymać aż 20 mld złotych na dalszą cyfryzację. To dla nas duża szansa.

Jest jeszcze jeden aspekt, o którym zapominamy w kontekście technologii i awansu gospodarczego. Cyfryzacja, wdrażanie rozwiązań Internetu Rzeczy, 5G będą wymagały ogromnego zapotrzebowania na energię. Unia chce, by ta transformacja była zrealizowana zgodnie z ideą neutralności energetycznej. Na świecie rośnie popyt na technologie tworzone w sposób „sustainable”, czyli z troską o ekologię, o społeczeństwo. I to kolejna szansa dla nas. Transformacja energetyczna, która realizowana jest w Polsce, przy zachowaniu konkurencyjności cenowej daje nam szanse, by stać się technologicznym hubem w Europie Centralnej. W Polsce są firmy, które mają infrastrukturę całkowicie opartą na zielonej energii. Do tego bardzo dobre i bezpieczne połączenie ze światem. To cechy, których poszukują przedsiębiorstwa na całym świecie. Jeśli uda nam się zaprezentować nasze startupy w „zielonym świetle”, może to zwiększyć szanse na wygranie poważnych kontraktów u największych korporacji. A to może być przepustką na technologiczny szczyt.

Dziś centrum prac badawczo-rozwojowych znajduje się w Stanach Zjednoczonych oraz Chinach. Dopóki będziemy patrzeć na technologie przez pryzmat oszczędzania, a nie budowania lepszej przyszłości i dążenia do ekspansji, szybko się to nie zmieni i nie uda nam się stworzyć jednorożca. Mimo, że pod względem wydatków na B+R zajmujemy całkiem wysokie, 20 miejsce na świecie. Oswójmy się zatem z technologią, wykorzystajmy nasze mocne strony i zbudujmy zdrowe fundamenty pod wzrost innowacji i startupów przesuwając się stopniowo w łańcuchu wartości. Inaczej nasze pomysły i firmy będą po prostu wybiórczo wykupywane przez zagraniczny kapitał i pozostaniemy tą stereotypową montownią Europy.